Po przeczytaniu formularzy aplikacyjnych wydaje się, że trafiliśmy na właściwych kandydatów, ale czar pryska, gdy zaglądamy do ich listów motywacyjnych. Takie sytuacje nie należą niestety do rzadkości. Co wówczas robić? Dać szansę czy podziękować?
Rekruterzy nie zostawiają suchej nitki na wielu dokumentach aplikacyjnych. Błędy pojawiają się zarówno w CV, jak i w listach motywacyjnych. I chociaż kandydat spełnia formalne wymogi, a jego deklaracje i oczekiwania określane w formularzach aplikacyjnych pokrywają się z naszymi warunkami – sposób przygotowania i treść listu potrafi odstraszyć i rozwiać pozytywne wrażenie.
– Większość kandydatów nie potrafi prawidłowo napisać listu motywacyjnego – przyznaje Konstancja Zyzik, specjalista ds. rekrutacji w Grupie Pracuj. Nie chodzi wyłącznie o błędy stylistyczne czy ortograficzne, brak estetyki i niedbałe przygotowanie. Wielu kandydatów zdaje się nie rozumieć idei listu motywacyjnego. – Powtarzają informacje zawarte już w CV, wklejają utarte zwroty i ogólnikowe frazesy, powielają schematy, czerpią wskazówki z Internetu, w którym roi się od błędów – wylicza Konstancja Zyzik. – Aby się wyróżnić, niektórzy próbują pisać niestandardowe listy, ale w efekcie często brzmią one wręcz absurdalnie.
Do najbardziej rażących błędów należy adresowanie listu do zupełnie innego pracodawcy, co może świadczyć o „hurtowym” wysyłaniu dokumentów i niepoważnym traktowaniu drugiej strony.
Czy dać kandydatowi szansę?
Niestarannie przygotowany list robi negatywne wrażenie na rekruterze, ale nie musi od razu dyskwalifikować kandydata. Jeśli posiada on wymagane kompetencje, idealnie wpisuje się w profil – to zawartość jego CV potrafi się „wybronić”, nawet jeśli mocno kontrastuje z treścią listu.
Wiele zależy też od projektu rekrutacyjnego, branży i stanowiska, na które poszukujemy kandydata.
Jeśli w grę wchodzą niszowe specjalizacje, zgłasza się kilku chętnych, czy też pojawiają się inne trudności, pewnie będzie trzeba przymknąć oko na jakość listu. Najważniejsze staje się wtedy pozyskanie kompetentnego pracownika
Co innego w sytuacji, kiedy możemy przebierać w podaniach i dane stanowisko cieszy się dużym zainteresowaniem. – Wówczas warto dłużej zastanowić się, czy zaprosić na spotkanie autora kiepskiego listu – sugeruje Konstancja Zyzik, argumentując, że wygląd i zawartość listu motywacyjnego są źródłem informacji o motywacji kandydata do pracy w tej właśnie konkretnej firmie. – Przygotowanie listu jest sztuką. Nie wystarczy na to poświęcić dwie godziny, a co najmniej jeden dzień. Jeśli widzę list, który robi bardzo dobre wrażenie, wówczas z chęcią spotykam się z takim kandydatem. Nawet jeśli jego CV jest nieco słabsze niż kandydatów, którzy nie włożyli dużo wysiłku w napisanie listu – podsumowuje specjalista ds. rekrutacji w Grupie Pracuj.
Narzędzia HR idą z pomocą
W gąszczu listów, CV i formularzy aplikacyjnych można się pogubić, szczególnie wtedy, gdy prowadzimy kilka projektów rekrutacyjnych równocześnie. Dlatego też warto sięgać po narzędzia (np. system ATS), które pozwolą gromadzić dokumenty przysyłane razem z formularzami aplikacyjnymi. Dzięki temu możemy je selekcjonować, powracać do nich w dowolnej chwili i odświeżać wiedzę o kandydatach – na przykład w sytuacji, gdy wahamy się, czy zaprosić na rozmowę rekrutacyjną autora słabego i pełnego błędów listu.
PS Z eRecruiter zgromadzisz dane wszystkich kandydatów i ich dokumenty aplikacyjne w jednym miejscu. Zobacz demo systemu eRecruiter!